Marcin – niezwykły portrecista z Gubałówki
Marcin jest portrecistą, mieszka na Gubałówce w namiocie. Dużo pości, modli się i rozwija swojego ducha. Świadomie wyrzekł się wszelkich wygód, żeby móc skupić całą swoją energię na rysowaniu i poznaniu lepiej siebie samego. Osoba Marcina przykuwa uwagę spokojem i serdecznością, a jego prace mają w sobie coś niezwykłego. Zapraszamy na reportaż Ariela Wojciechowskiego.
Wstaje po świcie, dzień zaczyna od modlitwy, później medytuje. Po wyjściu z namiotu ćwiczy ciało, za ciężary służą mu stare opony, rozciąga się, jest dobrze wygimnastykowany. Je śniadanie, najczęściej miód, który po zimnej nocy jest zamarznięty na kość.
Pakuje plecak i idzie rysować. Portretuje w karczmach na Gubałówce, gdzie witany jest z serdecznością. Niewiele mu potrzeba, kawałek miejsca i wrzątek, którym zalewa płatki owsiane. To jego jedyny ciepły posiłek. Pije dużo herbaty, w zasadzie mieszanki ziół, którą sam komponuje. Herbatę soli, bo taka dostarcza więcej składników mineralnych. Nie je mięsa, przetworów mlecznych, uwielbia jabłka.
Rysuje aż skończy się światło dzienne. Klienci w jego pracach zwracają uwagę na oczy, które oddaje bardzo precyzyjnie, bo oczy są zwierciadłem duszy. Są zadowoleni, wracają, lubią z nim rozmawiać, Marcin chętnie o sobie opowiada. Od pary z Anglii dostał ogrzewacze do rąk i stóp, ale powiedział, że ich chyba nie użyje, bo noce są ciepłe, chyba że temperatura spadnie do -20’C, to może.
Często słyszy, że wygląda jak Jezus, nie obraża się, przeciwnie uważa, że to piękne porównanie. Wieczorem wraca do namiotu. Znowu ćwiczy, medytuje i modli się, dziękując Bogu za kolejny przeżyty dzień. Chce, żeby jego prace sprawiały ludziom radość, prosi o łaski, żeby mógł rysować najlepiej jak potrafi.
Czyta. Gasi lampkę. Idzie spać…
Tekst i zdjęcia:
Ariel Wojciechowski/www.arielwojciechowski.wordpress.com
www.facebook.com/arielwojciechowskiphotography