17 sty 2022

„Poczułem, że będę leciał” – relacja z wypadku pod Rysami

„Poczułem, że będę leciał” – relacja z wypadku pod Rysami
fot. Op/Wikipedia

Przeczytajcie relację z wypadku, jaki przydarzył się Darkowi przy schodzeniu z Rysów.

 

Wprowadzenie: Niedawno na Facebooku poprosiłem o podzielenie się swoimi historiami przez osoby, które uległy różnego rodzaju wypadkom w Tatrach. Chciałbym dziś zainicjować cykl obejmujący niektóre relacje. Jego celem jest przede wszystkim pokazanie, że każdemu tak naprawdę może „powinąć się noga” i jak niewiele czasami potrzeba do nieszczęścia.

Zaczynamy od relacji Dariusza Kipy, który jesienią 2019 roku miał bardzo nieprzyjemną przygodę pod Rysami:

„Schodziłem z Rysów na słowacką stronę, już w miarę bezpiecznym szlakiem, można by powiedzieć że po 'równym’. Chciałem z lewej strony ścieżki przejść na prawą stronę. Niestety, moment nieuwagi, chwila dekoncentracji i zahaczyłem butem o kamień, robiąc krok w prawo. Ciężar ciała przeszedł na nogę, na której nie stałem. Poczułem że będę leciał. W tym momencie najgorszym uczuciem nie był strach czy obawa, ale bezradność i świadomość tego, że lecę. Nic nie można było zrobić.

Odruchowo próbowałem się złapać kamienia, jednak nie za wiele to pomogło. Poleciałem. Na moje szczęście tylko jakieś 2 metry. Przede mną szła moja żona. O tym że spadłem dowiedziała się w momencie gdy metalowy termos z mojego plecaka wypadł i zatłukł się o kamienie. Odwróciła się i zobaczyła „wrytego” w ziemię turystę, który szedł za mną. Zaczęła się rozglądać i zauważyła mnie poniżej. Na szczęście nic poważnego mi się nie stało. Rozbite kolano, stłuczone biodro i naderwany biceps po próbie złapania się za kamień. W chwili gdy wstałem działała adrenalina, nie czułem żadnego bólu, byłem silny. Po powrocie na szlak nogi zrobiły się jak z waty, trzęsły się jak galareta. Po chwili przerwy, odpoczynku i sprawdzenia stanu zdrowia udało mi się o własnych siłach zejść na dół. Później, wieczorem była wizyta na pogotowiu.

Morał z tego taki, że chodząc po górach trzeba być na maksa skoncentrowanym. Nie tylko w wyższych partiach, nie tylko w trudnym i eksponowanym terenie ale tak samo w pozornie łatwiejszym. Wtedy łatwiej stracić koncentrację, bo wydaje się nam, że teren jest spoko, że nie jest trudno i nic nam się nie może stać. Nic bardziej mylnego. Na szczęście finał mojej historii jest dobry. Ale mogło się to zupełnie inaczej zakończyć…”

Jeśli mieliście w Tatrach wypadek i chcielibyście się podzielić swoją historią, piszcie na redakcja@tatromaniak.pl

Tagi: relacja Rysy wypadek


Powiązane artykuły