Mijają 4 lata od niezwykłej akcji ratunkowej na Nanga Parbat. Oto jej dokładny przebieg
Cztery lata temu wydarzenia na Nanga Parbat śledził cały świat, nie tylko ten górski. Dramat, walka o życie i akcja ratunkowa, która przeszła do historii himalaizmu. Przypominamy jej przebieg.
Wszystko zaczyna się na szczycie Nanga Parbat. To tam, zamiast okrzyku radości, Tomek Mackiewicz wypowiada słowa „Eli, nie widzę Cię”. Satysfakcję ze zdobycia wierzchołka szybko zastępuje przerażenie i świadomość, że jest bardzo źle. Ślepota śnieżna atakuje Tomka najprawdopodobniej na ostatnich metrach przed szczytem. Eli próbuje zrobić Tomkowi zastrzyk z deksametazonu (środek zmniejszający obrzęk mózgu), ale igła się łamie. Nie mają przy sobie drugiego zastrzyku, pozostaje więc podanie tabletek, które zadziałają wolniej. Eli krok po kroku sprowadza Tomka, niestety po chwilowym przypływie sił jego stan się pogarsza – traci czucie w dłoniach i palcach u stóp, na ustach pojawia się krew. Revol wie, że sytuacja jest dramatyczna. Po godzinie 23 za pomocą telefonu satelitarnego wysyła wiadomość: „Tomek potrzebuje szybkiej pomocy. Jest odmrożony, nic nie widzi. Proszę, wymyślcie coś, skontaktujcie się z Alim. Najszybciej jak się da – helikoptery”. Trafia ona do trzech osób: żony Tomka, męża Eli i jej przyjaciela Ludovica Giambasiego, którzy zaczynają organizować akcję ratunkową.
W międzyczasie wieści o problemach Mackiewicza i Revol docierają do członków polskiej narodowej wyprawy na K2, ośmiotysięcznik oddalony od Nanga Parbat o prawie 200 km. Choć na razie nikt tego głośno nie mówi, wiadomo, że są oni jedynym ratunkiem dla uwięzionej na Nandze dwójki. Rozpoczyna się walka o jak najszybsze zorganizowanie śmigłowca. A właściwie jak najszybsze przekazanie Pakistańczykom gwarancji pokrycia kosztów akcji z jego udziałem. Niestety, i tym razem pieniądze stają na drodze do natychmiastowego ratowania ludzkiego życia. Uzyskanie stanu gotowości do odlotu śmigłowca zajmuje kilkadziesiąt godzin.
Podczas zejścia ze szczytu Tomek opada z sił, nie jest w stanie pokonać wzniesienia terenu. Eli znajduje szczelinę, w której umieszcza go i zabezpiecza na tyle, na ile to możliwe. Sama musi przeczekać na zewnątrz szczeliny, która jest za mała dla dwóch osób. O świcie Revol próbuje odnaleźć w kotle Bazhin rzeczy, które zostawili przed atakiem szczytowym – bezskutecznie. Stan Mackiewicza pogarsza się z każdą godziną, jest poodmrażany, właściwie nie kontaktuje. Elisabeth otrzymuje informację, że musi zacząć schodzić sama, bo helikopter nie zabierze na pokład dwóch osób. Wielokrotnie będzie później podkreślała, że ta decyzja została właściwie podjęta za nią. Wierzyła, że tylko w ten sposób jest w stanie uratować Tomka. Po południu zaczyna schodzić, docierając wieczorem na wysokość 6670 m. Kompletnie wyczerpana spędza na niej noc, która jest nieustanną walką z zimnem i snem. Ma omamy, widzi kobietę oferującą jej herbatę w zamian za but. Nad ranem zauważa, że ma na nodze tylko skarpetę.
27 stycznia w bazie pod K2 od rana trwa nerwowe oczekiwanie na helikoptery, które mają przetransportować pod Nanga Parbat grupę ratowniczą. W jej skład wejść mają Adam Bielecki, Jarosław Botor, Piotr Tomala i Denis Urubko. Z powodu złej pogody ich przylot się opóźnia. Finalnie maszyny wystartowały ze Skardu w kierunku bazy pod K2 przed godziną 13. Po podebraniu wspinaczy konieczne było międzylądowanie na uzupełnienie paliwa, następnie helikoptery siadają w bazie pod Nanga Parbat, wreszcie etapami przerzucają ratowników pod ścianę. Ci dzielą się na dwa zespoły: Botor i Tomala zostają z tyłu i rozbijają obóz I, Bielecki i Urubko błyskawicznie zaczynają się wspinać. W międzyczasie nadchodzi informacja, że Eli powoli schodzi. Nikt nie wie jednak na jaką wysokość uda jej się dotrzeć.
Na niezwykle trudnej drodze Kinshofera, nocą, Bielecki i Urubko wspinają się w kosmicznym tempie, pokonując słynną pionową ścianę około godziny 1:50. Kilka minut później dochodzi do spotkania, w które trudno uwierzyć wszystkim jego uczestnikom. W ciemnościach Denis dostrzega kompletnie wyczerpaną i Elisabeth Revol. Ma odmrożone dłonie i stopy, nie piła od trzech dni.
Po napojeniu i zabezpieczeniu Eli następuje kluczowe dla dalszych losów akcji pytanie o stan Tomka. Gdy Adam i Denis otrzymują informację, że jest nieprzytomny i niezdolny do schodzenia, dociera do nich, że na ratunek nie ma szans. Warto przytoczyć tu słowa Adama Bieleckiego z książki Dominika Szczepańskiego pt. „Czapkins. Historia Tomka Mackiewicza„: „Powiedzmy, że znajdujemy Eli i idziemy po Tomka. Docieramy do niego po dwudziestu godzinach, pokonując w pionie 2,5 kilometra. Dla mnie to byłaby wspinaczka życia. A co dalej? Jesteśmy na wysokości 7300 metrów i znajdujemy nieprzytomnego Tomka. Nie mamy śpiworów, nie wiemy, gdzie stoi ich namiot, pogoda się pogarsza. Kiedy ludzie pytają mnie o szanse takiej akcji, proponuję im eksperyment myślowy: niech dwie osoby wezmą trzecią, która udaje nieprzytomną, i spróbują ją przenieść 100 metrów. Tu, na poziomie morza. A teraz proszę spróbować sobie wyobrazić, że tę nieprzytomną osobę trzeba sprowadzić 2,5 kilometra w dół stromą ścianą pełną szczelin, lodu, przenieść ją w poziomie, bo tam trzeba było przetrawersować zbocze. Wszystko to bez śpiwora, namiotu, po dwudziestu godzinach wspinaczki. Dla dziesięciu osób w lecie byłoby to niebezpieczne. Dla nas dwóch było to niemożliwe. Kiedy pojawiły się komentarze, że nie poszliśmy po Tomka, pomyślałem, że niektórzy myślą, że Tomek i Eli zgubili się w lesie i jedyne co musimy zrobić, to włożyć kurtki, zabrać latarki i pójść ich poszukać”.
Cały zespół ratunkowy po konsultacjach decyduje o skupieniu się na ratowaniu życia Elisabeth Revol. Adam, Denis i Eli przeczekują kilka godzin nocy przykryci szalejącą na wietrze płachtą. Nad ranem rozpoczynają mozolne i skomplikowane technicznie opuszczanie Eli stromą ścianą Kinshofera aż do jej podstawy. O godzinie 13 helikopter ewakuuje z obozu I najpierw Jarosława Botora i Piotra Tomalę ze sprzętem, a w kolejnym locie Adama Bieleckiego, Denisa Urubko i Elisabeth Revol. Eli zostaje przetransportowana do szpitala w Islamabadzie. Jest bezpieczna.
Przebieg akcji ratunkowej na Nanga Parbat odbił się szerokim echem w całym świecie, wzbudzając uznanie nie tylko osób związanych z górami. Adam Bielecki, Denis Urubko, Jarosław Botor i Piotr Tomala zostali uhonorowani m.in. przez prestiżowy American Alpine Club, otrzymali również tegoroczną nagrodę Przeglądu Sportowego w kategorii „Wyczyn Roku”.
Panowie, raz jeszcze…czapki z głów.