Główna Grań Tatr w stylu alpejskim. Piękny wyczyn ratownika TOPR
Ratownik TOPR Tadeusz Grzegorzewski przeszedł Główną Grań Tatr w stylu alpejskim. Przeczytajcie relację z tej wartej odnotowania wyprawy.
Przejście opisane przez Tadeusza Grzegorzewskiego, zamieszczone na profilu Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego na Facebooku:
„Moim założeniem było przejście Głównej Grani Tatr w stylu alpejskim: bez składów, bez wsparcia w postaci dostaw jedzenia, butów czy ubrań, bez korzystania ze schronisk czy też kolejek, bez pozostawiania ekwipunku po drodze. Wróciłem z tym, z czym wyruszyłem. Sprzęt – zarówno biwakowy, jak i wspinaczkowy – niosłem ze sobą od Przełęczy Zdziarskiej do Huciańskiej. W efekcie plecak na starcie ważył 17 kg. Ponieważ znałem dobrze Grań i czułem się dobrze przygotowany kondycyjnie, planowałem przejść ją w siedem dni i na tyle też dni zabrałem ze sobą prowiantu (plus na jeden dzień ewentualnego przeczekiwania niepogody).
Od samego początku miałem zamiar przejść GGT z partnerem. Niestety, nie znalazłem nikogo na całą Grań. Przez pierwsze półtora dnia miał towarzyszyć mi kolega, który jednak w ostatnim momencie zrezygnował z przyczyn rodzinnych. Wyruszyłem więc sam z całym sprzętem wspinaczkowym dla dwóch. Drugiego dnia, na Śnieżnej Przełęczy, spotkałem wycofujący się z Grani zespół Czechów. Jeden z nich dołączył do mnie, dzięki czemu grań Śnieżnych Czub mogłem przejść z asekuracją lotną. Przez kolejne trzy dni moim partnerem był Grzegorz Folta. Z Grześkiem przeszliśmy odcinek od Białej Ławki do Hińczowej Przełęczy. Resztę Grani pokonałem już samotnie.
Dodatkowym założeniem było przejście Grani według przewodnika Włodka Cywińskiego, który napisał w 2013 r., że to, co było uznawane za GGT w latach 60. nie może być uznawane za GGT dzisiaj.
Wielkie podziękowania dla Grzegorza Folty, który – pomimo otrzymania już pierwszej nocy informacji w zasadzie zmuszającej go do powrotu – dbając o moje bezpieczeństwo, nie pozostawił mnie samego i dotrzymał słowa, towarzysząc mi na Grani przez trzy dni. Razem przeżyliśmy burzę pod Mięguszowieckim Szczytem Wielkim i z żalem rozstaliśmy się na Hińczowej Przełęczy. Wielkie dzięki Partnerze!
Tadek Grzegorzewski”
Serdecznie gratulujemy pięknej przygody!
Początek wyprawy – na Zdziarskiej Przełęczy, fot. R.Paszkowska
Za Batyżowieckim Szczytem, fot. P.Zieliński
Pod Mięguszowieckim Szczytem Wielkim (na zdj. Grzegorz Folta), fot. T. Grzegorzewski
Źródło: Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe – TOPR