„Zamknąć Tatry!” – czyli stek bzdur w artykule na popularnym portalu
Oto co dzieje się, kiedy osoba bez pojęcia o górach bierze się za pisanie o nich.
Po serii wypadków w Tatrach pisanie o nich stało się bardzo „modne”. Nic tak nie zachęca do wrzucenia na czołówki tematyki górskiej niż parę trupów. Pojawiają się suche informacje, pojawiają się także felietony osób, które muszą się w tej kwestii wypowiedzieć. Niestety, niektórzy niekoniecznie powinni.
Na portalu naTemat.pl pojawił się „artykuł” redaktor Katarzyny Zuchowicz dotyczący ostatnich wydarzeń w kontekście pomysłu zamykania polskiej części Tatr na zimę. Linkował do tekstu nie będę, kto będzie chciał to znajdzie. Pominę również rozwodzenie się nad tym, dlaczego zamykanie szlaków na okres zimowy „wzorem Słowaków” to dla mnie skrajny idiotyzm. Skupię się na wypunktowaniu kilku bzdur z artykułu, którego publikacja jest w mojej ocenie karygodna.
„Chodzi oczywiście o zamknięcie szlaków dla tych nieodpowiedzialnych. Dla weekendowych turystów, którzy przyjechali w Tatry na kilka dni i chcą w tym czasie zaliczyć jakiś szczyt. Niech się wali, pali, ale oni muszą iść.”
Aaa, no to jak tylko dla tych nieodpowiedzialnych to w porządku. Pani Redaktor zapomniała jednak podsunąć złotą metodę weryfikacji i podziału turystów na odpowiedzialnych (Ty idziesz!) i nieodpowiedzialnych (Ty zostajesz!). Zastanawiające, czymże ta odpowiedzialność jest oraz w jaki sposób daje gwarancję bezpieczeństwa w górach…
„Dlatego zadajmy to pytanie, które wraca co jakiś czas, zwłaszcza zimą. Zamknąć Tatry dla turystów? Tak, jak robią to Słowacy? Może to coś da? Albo niech w wysokie góry idą tylko ci, którzy na przykład należą do klubów wysokogórskich. Niech będzie jakiś rejestr, niech będzie możliwość sprawdzenia, czy ktoś ma doświadczenie.”
Góry – w świecie wszechobecnych zakazów, nakazów i regulacji być może jedyne miejsce, gdzie człowiek może poczuć się wolnym. Zabierzmy mu nawet to. Niech w góry idą tylko członkowie klubów wysokogórskich, bo oni mają doświadczenie! Pani Redaktor, a to doświadczenie to zdobyli przed komputerem czy gdzie? A może niech w góry idą tylko bruneci, bo statystyki pokazują, że blondyni giną częściej?
Szczęśliwie poniżej zamieszczono przynajmniej wypowiedź ratownika TOPR Adama Maraska, który przytomnie zauważa, że zakaz ruchu turystycznego powyżej schronisk w Tatrach Słowackich jest tylko formalny. Niby ogłaszany, a kto ma iść i tak pójdzie. Ponurej śmieszności argumentom za przełożeniem tego przepisu na ilość wypadków niech doda fakt, że w ostatnich dniach po stronie słowackiej zginęło 7 osób. Baaa, wśród nich znaleźli się doświadczeni (!) taternicy. Niemożliwe.
„Ale nawet, gdyby zamknąć wyższe partie Tatr, to nie da się zamknąć tych niższych. A tu o wypadki wynikające z nieodpowiedzialności też przecież nie trudno. TOPR od kilku dni apeluje, by nie wchodzić na taflę Morskiego Oka. Co prawda staw jest zamarznięty, ale lód może być cienki. I mało kto słucha. Kilka dni temu jedna z turystek weszła na lód i złamała nogę. I TOPR znów musiał interweniować. A w drugi dzień Bożego Narodzenia ratownicy musieli pomagać setce turystów, którzy bali się wracać właśnie znad Morskiego Oka i domagali się transportu.”
Po pierwsze, brakuje mi tu wykazania związku pomiędzy grubością lodu a jego zdolnością do łamania nóg. Poza tym rozumiem, że turystka poślizgnęła się, bo była nieodpowiedzialna – ci odpowiedzialni się przecież nie ślizgają…prawda, Pani Katarzyno?
Co do stada gamoni, którzy nie byli w stanie zejść po ciemku asfaltową drogą przy jasnej nocy i dodatniej temperaturze, ocena może być w zasadzie jedna. ALE pisanie, że „ratownicy musieli pomagać setce turystów” to gruba manipulacja. TOPR-owcy przebywali akurat w okolicy Morskiego Oka, gdzie pomagali innym poszkodowanym. W drodze powrotnej przetransportowali kilka najbardziej tego potrzebujących osób z całej grupy. No, ale pomoc biednych ratowników setce darmozjadów brzmi przecież zdecydowanie lepiej.
Na koniec:
Granaty, Kondracka Przełęcz…co za różnica 🙂
Krzysztof Baraniak
PS: Nie, nie jestem nieomylny. Tak, błędy zdarzają się wszystkim i tak, nieładnie je wytykać. Ale są pewne granice – granice manipulacji, przekraczanie których wytykać trzeba.