19 paź 2022

Turysta zgubił żonę w Tatrach. Schodził szybciej i zostawił ją w tyle

Do kuriozalnej sytuacji – na szczęście z pomyślnym finałem – doszło kilka dni temu w Tatrach.

 

Akcję z 12 października w najnowszej kronice TOPR opisał Adam Marasek. Zacytujmy:

„Przed godz. 19.40 do Centrali TOPR zadzwonił turysta informując, że podczas zejścia z Małołączniaka zgubił żonę. Ostatni raz widział ją około 3 godz. temu nad łańcuchami w Kobylarzowym Żlebie. Sam doszedł do Przysłopu i tam na nią czekał. Ponieważ się nie doczekał, zawrócił i poszedł w kierunku Kobylarza. Nie spotkał jej po drodze. Ratownik dyżurny zapytał w jakim pensjonacie się zatrzymali. Zadzwonił tam i okazało się , że żona już chwilę temu dotarła na kwaterę i czeka na męża. Ponieważ mąż nie miał światła, naprzeciw wyruszyło z Centrali dwóch ratowników, którzy po 21-szej dotarli do turysty, sprowadzili go do Zahradzisk i przewieźli na kwaterę. Całe zamieszanie powstało, bo mąż zbyt szybko schodził, nie zaczekał na żonę która była akurat nad dość trudnym miejscem (łańcuchy na progu Kobylarzowego Żlebu).”

Warto w tym miejscu przypomnieć, że wychodząc na wycieczkę we dwójkę warto cały czas trzymać się razem i nie zostawiać w tyle wolniej poruszającej się osoby. Tym razem wszystko skończyło się dobrze, ale w przypadku jakichkolwiek problemów ze zdrowiem czy wypadku kobieta byłaby zdana na siebie.

Tagi: kronika Małołączniak ratownictwo TOPR


Powiązane artykuły