„Pomyłka, którą mogłem przypłacić życiem”. Relacja ku przestrodze!
W tym miejscu notorycznie zdarzają się przypadki zgubienia szlaku i utknięcia w trudnym terenie. Zamieszczamy ku przestrodze relację jednego z turystów, którym taka sytuacja się przytrafiła.
„Minęło już przeszło pół miesiąca od dnia, w którym przez swoją nieuwagę mogłem stracić zdrowie lub życie.” – tak zaczyna swoją opowieść Sławomir Wesołowski. Z wdzięczności dla ratowników TOPR, ale również jako naukę dla innych turystów, postanowił przybliżyć kulisy swojego utknięcia w Rysie Zaruskiego. Zapraszamy do lektury:
„Jak znalazłem się w niebezpiecznym położeniu? Otóż po przejściu całej Orlej Perci moim celem związanym z tym pięknym szlakiem stała się eksploracja wszystkich dróg nań wiodących. 15 sierpnia 2023 roku chciałem tam wejść Żlebiem Kulczyńskiego. W kierunku Doliny Gąsienicowej wyruszyłem jak zwykle ulubionym szlakiem z Brzezin. Kolejnymi etapami wędrówki były Murowaniec, Czarny Staw, Zmarzly Staw i Kozia Dolinka. Stamtąd czarnym szlakiem ruszyłem ku Orlej Perci.
Początkowo wszystko przebiegało bez trudności. Minąłem pierwsze łańcuchy, żeby następnie znaleźć się w miejscu oznaczonym dziwnym znakiem – trupią czaszką z piszczelami. Uśmiechnąłem się sądząc, że zapewne jakiś dowcipniś postanowił tutaj namalować Jolly Rogera. Żadnej oficjalnej tablicy ostrzegawczej autorstwa TPN nie było, więc pomyślałem, że po prostu trzeba, nie bacząc na malunek, iść w górę! No i poszedłem.
Nieco się zdziwiłem, że nie jest łatwo, ale tłumaczyłem sobie, że przecież szlak opisywany jest jako bardzo trudny, więc nic dziwnego. Dość dobra rzeźba terenu początkowo utwierdzała mnie w tym przekonaniu. Moja pewność siebie została zachwiana, gdy dwukrotnie zacząłem się tam zsuwać, czego konsekwencją na szczęście były tylko obtarcia skóry. Jakoś udało mi się opanować sytuację i iść dalej w górę. Gdy jednak doszedłem do punktów asekuracyjnych stanowiska taternickiego, uświadomiłem sobie, że musiałem zboczyć ze szlaku. Zadałem sobie pytanie: co teraz zrobić? Grań Orlej Perci optycznie była już dość blisko, więc próbowałem znaleźć jakąś możliwość wejścia tam. Niestety, będąc na wysokości 2110 m n.p.m. po północnej stronie Koziego Wierchu, w końcu nie pozostało mi nic innego, jak poddać się i uznać, że dosłownie i w przenośni jestem pod ścianą. Nie miało sensu udawanie bohatera. Musiałem pokornie przyznać, że popełniłem błąd i trzeba wezwać pomoc.
Bezpiecznej alternatywy nie było, zatem z pomocą aplikacji Ratunek skontaktowałem się z dyspozytorem TOPR, który wysłał po mnie helikopter. Akcja, po dłuższej chwili poszukiwań (prowadzonych najpierw przez załogę śmigłowca dużo niżej) przebiegła szybko i sprawnie. Po niecałej godzinie od wezwania pomocy byłem już na lądowisku przyszpitalnym w Zakopanem. Gdy wirnik i silnik Sokoła ucichły, dziękując za pomoc powiedziałem, że przykro mi z powodu tej sytuacji. Tymczasem chłopacy z TOPR, zamiast mnie zrugać, ze szczerymi uśmiechami serdecznie zapewnili, iż wzywając pomoc podjąłem dobrą decyzję. Dodali, iż bardzo cieszą się, że wszystko skończyło się dobrze, bo biorąc pod uwagę punkt, do którego dotarłem, położony znacznie wyżej niż miejsca ewakuacji innych turystów, którzy też tam zabłądzili, powinienem już nie żyć…
Tutaj chcę ponownie z całego serca podziękować ratownikowi Witkowi, jego wspaniałym kolegom z załogi oraz perfekcyjnie operującemu śmigłowcem pilotowi za to, że dzięki nim mojego gapiostwa nie okupiłem utratą zdrowia lub życia! Zamieszczam ten post także w tym celu, żeby wszystkich ostrzec przed nieopatrznym pójściem moimi śladami. Zauważyłem zresztą, że moja przygoda stała się już przyczynkiem do zamieszczenia na wielu portalach ostrzeżeń przed wejściem na ów szlak trupiej czaszki. Mam nadzieję, że taka właśnie będzie korzyść z mojego błędu, iż nikt podobnego więcej nie popełni.
Z góry dziękuję za wszystkie lajki i nielajki oraz komentarze, także te w stylu: „Powinni go obcążyć kosztami akcji ratunkowej!” Do zobaczenia na szlaku!
PS. Na Żleb Kulczyńskiego wróciłem następnego dnia, tym razem już nie zbaczając ze szlaku i docierając stamtąd na Kozi Wierch z właściwej strony!”