Lawina, której…nie było. Nietypowe zgłoszenie do TOPR
Do dziwnej sytuacji związanej z zaalarmowaniem ratowników TOPR doszło wczoraj w Tatrach.
Jak czytamy w najnowszej kronice TOPR, po godz. 12 do centrali zadzwonił turysta znajdujący się w rejonie Zadniego Granata informując, że najprawdopodobniej żlebem z Karbu w kierunku Czarnego Stawu Gąsienicowego zeszła lawina. Dodał, że wcześniej widział w tym rejonie ludzi, których teraz nie jest w stanie dostrzec.
Natychmiast uruchomiono akcję z użyciem śmigłowca, na którego pokładzie znaleźli się ratownicy i wyszkolony pies lawinowy. W rejonie „zejścia lawiny” znajdował się pełniący dyżur w Murowańcu ratownik, który poinformował kolegów, że chwilę wcześniej zszedł wspomnianym żlebem i…nie ma tam żadnej lawiny. „Sokół” zawrócił więc do bazy.
Trudno powiedzieć z czego dokładnie mógł wynikać ten chaos informacyjny…
fot. Tatry i My