08 wrz 2014
„Świtak” na Rysach – relacja i zdjęcia
Zapraszamy do przeczytania relacji i obejrzenia zapierających dech w piersiach zdjęć Michała Sośnickiego z niedzielnego wyjścia na wschód słońca na Rysach.
Michał Sośnicki to fotograf, pomysłodawca „Świtaków”, czyli wyjść na wschody słońca w górach. W ostatni weekend wspólnie ze znajomymi wybrał się w Tatry, by przywitać dzień na szczycie Rysów. Z czytelnikami Tatromaniak.pl zgodził się podzielić relacją i zdjęciami z wyprawy:
„Na pomysł Świtaka na Rysach wpadłem w lipcu 2013 roku…Byłem tam wówczas i choć widoków nie było praktycznie wcale, wiedziałem że to jedno z tych wymarzonych miejsc na wschód słońca… W grudniu 2013 rzucam pomysł moim „świtakowym” przyjaciołom. W styczniu 2014 wysyłam zaliczkę za nocleg dla 14 osób, na konto Chaty pod Rysami. Wcześnie? Niby tak ale biorąc pod uwagę jak atrakcyjne jest położenie schroniska po stronie słowackiej i fakt, że czynne jest od 16 czerwca do końca października, dysponuje 14 miejscami noclegowymi (tak podają na stronie, w rzeczywistości około…40-stoma!) i rezerwacjami na rok wcześniej – nie jest to przesadą 🙂
Nauczony doświadczeniem, na listę wpisuję nieco więcej osób, niż jest miejsc noclegowych. Zawsze ktoś wcześniej czy później – rezygnuje – z różnych powodów. Tak było i tym razem. Na 2 tygodnie przed terminem Świtaka, chętnych mam 11 osób. Mimo usilnych starań i zaproponowania 3 wolnych miejsc blisko 30 osobom – ostatecznie w dniu Świtaka jest nas 12 osób. 12 sprawdzonych osób, którym nie straszna jest żadna pogoda!
Sobota, 6.09.2014
Ewelina czeka na mnie o 5 na przystanku pod „Kolibą”. Jedziemy tak wcześnie, gdyż od kliku dni „straszą” burzami w Tatrach… Jak się ma później okazać – tylko straszą…Dzięki Bogu zresztą 🙂 7.30 docieramy do Popradzkiego Plesa, gdzie spotykamy się z Marysią i Michałem, którzy od tygodnia spędzają urlop w Rużemberoku 🙂 Nie ma upału więc wędruje się wyśmienicie. 8.30 dochodzimy do schroniska nad Popradzkim Plesem. Śniadanko i czas ruszać w dalszą drogę. Idziemy niebieskim szlakiem, Mięguszowiecką Doliną aż do rozwidlenia dróg. Skręcamy na wschód i szlakiem czerwonym – początkowo łagodnie, potem ostro, zakosami pod górę, idziemy w kierunku Rysów. Ludzi mnóstwo i sami jesteśmy zaskoczeni, że jest ich taka masa.
Mamy dużo czasu, więc bez problemu dajemy się wyprzedzać kolejnym turystom, którzy w 99% przypadków, dziś wracają z powrotem lub schodzą na polską stronę. Na łańcuchach robi się mały zator, ale cierpliwie czekamy. Tuż za nimi, zaczyna mnie martwić fakt, iż coraz częściej i coraz mocniej łapią mnie kurcze w łydkach. Mam nadzieję, że niebawem miną. O 13-tej docieramy do schroniska, gdzie dostajemy przytulny pokój z 6-cioma podwójnymi – piętrowymi łóżkami. Czyli będzie pokój…koedukacyjny 🙂 Ostatni z nas dochodzą do schroniska ok. 18-tej, w tym nasz „karpacki szerpa” – Piotr. Wniósł jak prawdziwy „nosicz”, na plecach, prócz plecaka jeszcze 12 litrów mleka. Przemek bierze nieco mniej, ale także wnosi na plecach mleko do schroniska. Chapeau bas! Taki jest zwyczaj, że jeśli ktoś z dołu przyniesie do schroniska mleko, ziemniaki, drewno, groszek itp. – w podzięce otrzyma duży kubek herbaty w schronisku.
Wieczór mija nam na miłych pogawędkach przy lampie naftowej (w schronisku nie ma ogólnodostępnego prądu) oraz na rozlosowaniu nagród od sponsorów wśród uczestników. Idę fotografować przed schronisko, bo pogoda robi się fantastyczna i oby tylko do rana wytrzymała! Jesteśmy w łóżkach już…przed 22. Nie mogę w to uwierzyć, gdyż do tej pory rzadko który sobotni wieczór przed Świtakiem kończył się przed północą. Widać starzejemy się 🙂 Długo nie mogę zasnąć. Mam problemy żołądkowe i o 1.30 decyduję się jednak pójść do wc. A jest to nie lada wyczyn, gdyż „wychodek” oddalony jest 90m od schroniska i usytuowany nad…przepaścią. Ale za to z jakim widokiem! Jest przeszklony z jednej strony i ludzie idąc tam biorą ze sobą…aparaty 🙂 Ja go nie mam ale widoki na góry z pięknie świecącym księżycem są nie do opisania!
Niedziela, 7.09.2014
Pobudka o 4. Szybka toaleta i 4.40 ruszamy szlakiem czerwonym w kierunku przełęczy Waga (2340 m n.p.m.). Niebo bezchmurne, widać gwiazdy. Nie chcę zapeszać ale…Kiedy wchodzimy na przełęcz – widok jest kapitalny! Widać Łomnicę i okoliczne szczyty, a za nimi poświata pomarańczowego światła…Jeśli pogoda wytrzyma, ależ będzie wschód! Do tej chwili prowadziłem, ale teraz mówię, by szli dalej a sam wyciągam aparat…Nie mogę się oprzeć magii przedświtu. 5.30 docieramy na Rysy, na polski wierzchołek. Wyciągamy aparaty, zajmujemy wygodne miejsca, bo prócz naszej 12-osobowej ekipy jest jeszcze kilka osób, które weszły od Morskiego Oka. Jest dość ciepło i nie wieje ani trochę! Ależ nam się trafiły warunki! A do tego jeszcze „morze” chmur poniżej Tatr! BAJKA ! I niechaj żałują najbardziej Ci, którzy nie wybrali się z nami z obawy o pogodę. Słońce wstaje zgodnie z planem o 6.03 i to praktycznie nad samym wierzchołkiem Łomnicy. 7.30 jesteśmy z powrotem w schronisku i dopiero teraz jest czas na przeżywanie tego, co zobaczyliśmy i radość z tego poranka. Dla mnie to szczególnie ważne, gdyż rezerwując miejsca i ustalając termin Świtaka na kilka miesięcy przed terminem, nigdy nie wiemy jaka będzie aura…A jednak się udało!!!”
Galeria zdjęć:
Więcej zdjęć ze Świtaka na Rysach na blogu Michała Sośnickiego: