16 sty 2015

Brak kontaktu telefonicznego i informacji o zmianie planów – kolejne „fałszywe alarmy” do TOPR

Brak kontaktu telefonicznego i informacji o zmianie planów – kolejne „fałszywe alarmy” do TOPR

Żona poszukująca „zaginionego” męża, turysta nie wracający na miejsce zakwaterowania, kulisy akcji ratunkowej na Małołączniaku – zamieszczamy wycinek z najnowszej kroniki Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

 

Drugi tydzień roku przyniósł w Tatrach zmienne warunki pogodowe. Tradycyjnie ratownicy mieli pełne ręce roboty. Niektóre wezwania wynikały ze zgubienia szlaku i problemów z orientacją w terenie, inne zaś z chaosu informacyjnego. Wydaje się, że to właśnie tych drugich można było uniknąć. Oto co w najnowszej kronice TOPR pisze prowadzący ją Adam Marasek:

Wtorek, 6.01.
O godz. 21.27 do TOPR-u zadzwoniła zaniepokojona żona informując, że jej mąż wybrał się na samotną wycieczkę granią Koszystej. Nie ma z nim kontaktu. Próby dodzwonienia nie powiodły się. Sprawdzono okoliczne schroniska – poszukiwany w żadnym z nich się nie pojawił. Ponieważ żona opisała samochód, którym poruszał się poszukiwany, udało się ustalić, że po 8 rano zostawił on auto na parkingu na Palenicy Białczańskiej. Okazało się, że samochodu już nie ma, turysta odjechał. Wobec tego przerwano poszukiwania.
 
Niestety nie wiadomo dlaczego mężczyzna nie powiadomił małżonki o bezpiecznym zejściu z gór. Najbardziej prawdopodobnym powodem wydaje się rozładowany telefon, jednak i w takim przypadku być może warto było skorzystać z komórki którejś z napotkanych osób (chociażby na parkingu w Palenicy). Tyle dobrego, że ratownikom udało się rozwiązać zagadkę przed rozpoczęciem wielogodzinnych poszukiwań w wyższych partiach gór.
 
Środa, 7.01.
O godz. 18.46 powiadomiono TOPR, że samotny turysta nie powrócił do miejsca zamieszkania z wycieczki do Dol. Strążyskiej, na którą wyszedł poprzedniego dnia. Sprawdzono schroniska i okazało się, że tego dnia zameldował się na nocleg w schronisku w Roztoce.
 
Trudno usprawiedliwić turystę, który zmieniając plany nie informuje o nich nikogo (a przynajmniej osób, które mogą niepokoić się jego brakiem powrotu). Znów wystarczyłby jeden telefon, by uniknąć niepotrzebnych nerwów i akcji poszukiwawczej.
 
Apelujemy, aby w czasie wycieczki górskiej informować o nieoczekiwanej zmianie planów wszystkich, którzy czekają na nasz powrót. Warto pamiętać o w pełni naładowanym telefonie komórkowym, a w przypadkach gdy ten zawiedzie, próbować przekazać informację z pomocą napotkanych (na szlaku, w schronisku) osób.
 
W kronice czytamy także o kulisach nocnej akcji ratunkowej w rejonie Małołączniaka, o której pisaliśmy TUTAJ.
 
Poniedziałek, 5.01.
O godz. 15.05 do TOPR-u zadzwoniło dwoje turystów informując, że szli niebieskim szlakiem z Przysłopu na Małołączniak. Są gdzieś w rejonie kopuły szczytowej na wysokości 2050 m, nie mogą odnaleźć szlaku. Wiatr i opady śniegu zasypały ich ślady tak, że nie mogą zawrócić. Ponieważ mieli odbiornik GPS, podali swoją pozycję. Poproszono, by ze względu na zagrożenie lawinowe i możliwość upadku z eksponowanego terenu, czekali  na ratowników w miejscu,  w którym aktualnie się znajdują.  Z centrali z pomocą pospieszyła 4-osobowa ekipa ratowników. O godz. 18.40 ratownicy doszli na Kondracką Przeł., ale próby nawiązania kontaktu z turystami nie powiodły się. Ratownicy poszli więc w kierunku Małołączniaka. Dopiero o godz. 21 odnaleźli turystów. Po ogrzaniu, asekurując sprowadzili turystów do schroniska na Kondratowej, gdzie dotarli o północy. Stamtąd zostali przewiezieni samochodem do Zakopanego.
 
Szczęśliwie i w tym przypadku wszystko dobrze się skończyło.
Cała kronika TOPR z okresu 5.01.-12.01. dostępna TUTAJ.
Źródło: www.topr.pl, fot. Michał Adamowski – www.adamowski.com.pl

 

Tagi: bezpieczeństwo kronika ratownictwo Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe TOPR


Powiązane artykuły