Tablica ostrzegawcza przy Morskim Oku – propozycja dla władz TPN
Rysy. Magia najwyższego szczytu Polski przyciąga tłumy turystów, często nie zdających sobie sprawy z zagrożeń. Może warto by ich uświadomić?
Za nami kolejna akcja ratunkowa na Rysach (czytaj więcej). Trzecia w ciągu ostatnich 9 dni. Rok w rok zalegający na szlaku śnieg zaskakuje (?) turystów, którzy nieprzygotowani na zimowe warunki szturmują najwyższy szczyt Polski. Niestety, nierzadko jest również przyczyną wypadków, również tych tragicznych w skutkach. Dlaczego?
Odpowiedzi na to pytanie należy chyba doszukiwać się w potężnym zróżnicowaniu osób przyjeżdżająch w Tatry. Część z nich bierze się za turystykę górską mniej lub bardziej świadomie, śledząc informacje dotyczące aktualnych warunków, pogody, trudności występujących na szlakach itd. i w oparciu o posiadaną wiedzę wytycza trasy wycieczek. Są jednak i tacy (w niemałej liczbie), którzy nie zawracają sobie głowy wymienionymi wyżej szczegółami. Wiedzą co prawda, że będzie się trzeba trochę zmęczyć, ale trudności? niebezpieczeństwo? Przecież jesteśmy na wakacjach.
Góry – na szczęście – dostępne są dla wszystkich. Nie ma selekcji. Granice Tatrzańskiego Parku Narodowego przekroczyć może zatem zarówno wykwalifikowany taternik z wieloletnim doświadczeniem, jak i człowiek, który Tatry widział ostatnio w podręczniku do geografii. Człowiek ów słyszał o Rysach, najwyższym szczycie kraju, w którym mieszka i chciałby tam wejść. Zabronić mu? W żadnym wypadku. Uświadomić? Jak najbardziej!
Można przypuszczać, że większość turystów pchających się na Rysy w trudnych warunkach, bez odpowiedniego przygotowania to nie ryzykanci, za nic mający względy własnego bezpieczeństwa, lecz osoby nie posiadające odpowiedniej wiedzy, by o to bezpieczeństwo zadbać. Część z nich „przedłuża sobie” spacer nad Morskie Oko, najpierw podchodząc nad Czarny Staw pod Rysami, a następnie wyżej i wyżej. Późną wiosną, a niekiedy także latem już tuż za stawem zalega śnieg. Początkowo teren wznosi się jednak na tyle łagodnie, że wielu turystów beztrosko idzie dalej. Z czasem robi się bardziej stromo i o ile podejście bez zimowego sprzętu było zadaniem jak najbardziej wykonalnym, bezpieczne zejście okazuje się już olbrzymim problemem. Kroniki TOPR znają niezliczone przypadki akcji ratunkowych w tych rejonie, jak również wypraw tylko po ciała.
Do czego zmierzam: skoro komunikaty na stronie TPN, TOPR czy portalach internetowych nie trafiają do wszystkich, może warto pomyśleć o innych środkach przekazu? Być może słusznym rozwiązaniem byłoby postawienie w rejonie Morskiego Oka (przy schronisku lub bliżej odbicia na Rysy) tablicy, dobitnie informującej turystów o charakterystyce szlaku, aktualnych warunkach i skutkach ewentualnego poślizgnięcia? Być może warto pokazać ludziom zdjęcia czarnych worków po to, by w przyszłości zużyć ich mniej?
Podsuwam jedynie pomysł do merytorycznej dyskusji i oceny, zdając sobie sprawę, że każde tego typu działanie posiada dobre i złe strony. Problem jednak istnieje, a ostatnie dni wystarczająco wyraźnie przypominają o jego skali.
Krzysztof Baraniak/Tatromaniak.pl