Mija 19 lat od tragedii pod Szpiglasową Przełęczą. W lawinie zginęli turyści i ratownicy TOPR
Dziś rocznica tragicznych wydarzeń pod Szpiglasową Przełęczą. Przypominamy ich przebieg.
30 grudnia 2001 roku trójka turystów wyruszyła ze schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich w kierunku Szpiglasowej Przełęczy. Warunki tego dnia były trudne, padał śnieg, w Tatrach panował trzeci (znaczny) stopień zagrożenia lawinowego. Niestety, mimo to turyści wybrali się w niebezpieczny lawinowo teren.
Jak napisał w kronice TOPR Adam Marasek, około południa podcięli lawinę, natychmiastowo ruszając w dół ze zwałami śniegu. Jedna osoba znalazła się poza torem lawiny, pozostałe dwie zostały przysypane. Powiadomieni o zajściu ratownicy TOPR szybko rozpoczęli akcję, jednak ze względu na warunki pogodowe nie mogli dotrzeć na miejsce śmigłowcem. Jako pierwsi do pomocy ruszyli ratownicy dyżurujący w schronisku w Pięciu Stawach. Kolejna grupa wraz z Naczelnikiem Janem Krzysztofem dojechała samochodem do Wodogrzmotów Mickiewicza, skąd musieli kontynuować wyprawę pieszo.
O godzinie 14:45 udało się odkopać pierwszego zasypanego turystę. O 15:30 ratownicy natrafiają na drugą osobę. Niestety, w obu przypadkach działania reanimacyjne nie przynoszą żadnego efektu.
Szpiglasowa Przełęcz i dobrze widoczny „kocioł” poniżej, fot. Franek Bukowski
Tymczasem warunki pogarszały się coraz bardziej. Nadal sypał śnieg, wiał silny wiatr, zapadał zmrok. Około godziny 17 grupa ratowników w składzie: Jan Krzysztof, Maciej Cukier, Grzegorz Bargiel, Henryk Król Łęgowski, Edward Lichota, Andrzej Lejczak, Bartłomiej Olszański i Marek Łabunowicz była już niedaleko kociołka pod Szpiglasową Przełeczą. Wtedy rozegrał się kolejny dramat. Nad ratownikami pękł śnieg, a w dół ruszyła lawina, porywając całą grupę.
Szczęśliwie kilka osób nie zostało przysypanych całkowicie i zdołały samodzielnie wydostać się spod śniegu, wyciągając następnie innych. Niestety, brakowało dwóch ratowników: Marka Łabunowicza i Bartka Olszańskiego, którzy spadli z lawiną najniżej. Wreszcie za pomocą detektorów lawinowych udało się ich zlokalizować. Ciała Marka i Bartka znajdowały się 2 metry pod śniegiem, po wydobyciu obaj nie dawali oznak życia. Rozpoczęto reanimację, na chwilę udało się przywrócić nawet tętno u Marka. Podjęto decyzję o transporcie poszkodowanych do schroniska, gdzie lekarz podjął ostatnie próby reanimacyjne. Niestety, na ratunek było już za późno.
Marek Łabunowicz, nazywany przez przyjaciół Mają, miał 29 lat. W 1990 roku został kandydatem na ratownika, a w 1992 roku pełnoprawnym ratownikiem ochotnikiem. Uczestniczył w ponad czterdziestu wyprawach ratunkowych w Tatrach.
Przyjaciele i rodzina znali go nie tylko jako ratownika, ale także jako jednego z najlepszych na Podhalu muzykantów. Grał na wielu instrumentach, był członkiem Młodzieżowego Zespołu Góralskiego „Poloniarze” z Kościeliska. Udzielał w podhalańskich wsiach (oddziałach Związku Podhalan) darmowych lekcji gry. Występował z czołówką muzyków polskich, w tym Edytą Geppert, Zbigniewem Namysłowskim, Marylą Rodowicz, zespołami Golec uOrkiestra i Brathanki. Pasjonował się nurkowaniem i spadochroniarstwem. Marek Łabunowicz pozostawił żonę oraz córkę, która wówczas miała 3 latka.
Bartek Olszański miał zaledwie 24 lata. Został ratownikiem w 1999 roku. Na koncie miał 50 akcji ratowniczych. Był człowiekiem wielu pasji. Studiował na dwóch kierunkach – w 2001 roku rozpoczął drugi rok polonistyki na UJ i trzeci rok leśnictwa na Akademii Rolniczej w Krakowie. Nurkował, bardzo dobrze wspinał się (przeszedł ok. 70 dróg taternickich w warunkach letnich i zimowych), pisał, malował, rysował, fotografował, zgłębiał zainteresowania z dziedziny filozofii…
Marek Łabunowicz i Bartek Olszański zostali pochowani z ratowniczymi honorami na cmentarzu Pęksów Brzyzek w Zakopanem.
Lata mijają, ale przyjaciele, rodzina i ratownicy pamiętają. Co roku w Tatrach odbywa się Memoriał Bartka Olszańskiego we wspinaczce zimowej „drytooling”, zainicjowany przez Martę Olszańską – mamę Bartka.
Marka wspominają rodzina i przyjaciele podczas dorocznego „Majowego Grania”, które odbywa się w Kościelisku. Fundację „Majowe Granie” powołała do życia Małgorzata, żona Marka Łabunowicza. Najważniejszym celem fundacji jest kształtowanie młodego pokolenia i rozwijanie jego talentów w duchu regionalnych tradycji.
Cześć Ich Pamięci.
Marek Łabunowicz i Bartek Olszański, fot. Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe – TOPR