Akcja ratunkowa w Jaskini Wielkiej Śnieżnej – najnowsze informacje i podsumowanie sytuacji
Zamieszczamy kilka najświeższych informacji dotyczących akcji ratunkowej w Jaskini Wielkiej Śnieżnej i podsumowanie wszystkich oficjalnie przekazanych faktów.
Za ratownikami i pirotechnikami kolejna noc spędzona w Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Udało się przeprowadzić trzy strzelania, nie wiadomo na razie ile metrów naprzód udało się posunąć. Przypomnijmy, ratownicy muszą za pomocą ładunków pirotechnicznych poszerzyć wąski korytarz, który doprowadzi ich w miejsce, w którym najprawdopodobniej znajdują się poszukiwani. To nieodkryte dotychczas przestrzenie pomiędzy tzw. Przemkowymi Partiami a Białą Wodą. Na poniższym schemacie obszar ten zaznaczony jest czerwonym X.
za: Dariusz Bartoszewski/Sopocki Klub Taternictwa Jaskiniowego
Zalany korytarz, który odciął grotołazom drogę wyjścia znajduje się od strony Przemkowych Partii. Ostatni kontakt z uwięzionymi (w sobotę ok. 2 w nocy) nawiązany był natomiast od strony Białej Wody przez ciasną szczelinę (niemożliwą do przejścia). Od tej strony próbują się właśnie dostać do nich ratownicy. Jest to zarazem jedyna możliwa droga jakiegokolwiek transportu, korytarze od strony Przemkowych Partii są zbyt ciasne, znajdują się tam wąskie zaciski (np. Zacisk Magducha, z którego film zamieszczaliśmy wczoraj). Jak informuje Naczelnik TOPR Jan Krzysztof, wysadzanie ich trwałoby miesiącami.
Ratownicy są najprawdopodobniej coraz bliżej poszukiwanych. „Gruz po eksplozji zsypuje się również na drugą stronę, co oznacza, że jest jakaś pochylnia”. Trudno określić jednak ile dokładnie zajmie poszerzenie brakującego odcinka, tak aby ratownik mógł się przez niego przecisnąć. Trwa roszada grup ratunkowych – nad ranem wyjechało pięć osób w tym dwóch pirotechników, po południu wyjedzie kolejna zmiana.
„Od momentu kiedy nasi ratownicy pojawili się w jaskini, poszukiwani prawdopodobnie już się nie przemieszczali z własnej woli. Mogli zsunąć się po jakiejś pochylni. Nie powiodły się próby nawiązania kontaktu, nie było żadnego odzewu. (…) Szanse na przeżycie są absolutnie minimalne. Nie wykluczamy jednak do końca dopóki ich nie znajdziemy” – poinformował Jan Krzysztof.
W Tatry nadejść może pogorszenie pogody z opadami deszczu. Nie powinno wpłynąć ono na sytuację w jaskini, może jednak utrudnić pracę śmigłowca i transport ratowników do otworu wejściowego. W razie nielotnej pogody będą oni musieli dojechać samochodem na Wielką Polanę Małołącką i stamtąd pieszo pokonać ostatni odcinek (1-1,5 godz. drogi).
Jak podkreślił Naczelnik TOPR, sam fakt, że grotołazi znaleźli się w tym miejscu świadczy o stopniu ich umiejętności i predyspozycji. „To jest ekstremalna eksploracja. Proszę mi wierzyć, niewiele osób wśród tych, które się tym zajmują, jest w stanie tam dotrzeć” – stwierdził Jan Krzysztof.
fot. Fundacja Ratownictwa Tatrzańskiego TOPR