11 mar 2015

Wschód słońca na Giewoncie i święto kozic na Czerwonych Wierchach (relacja, zdjęcia)

Wschód słońca na Giewoncie i święto kozic na Czerwonych Wierchach (relacja, zdjęcia)

Zapraszamy na relację Łukasza Piotrowskiego z wczorajszego wyjścia na wschód słońca na Giewont.

 
Noc z 9 na 10 marca – według prognoz nad Tatrami miała być bezchmurna, z delikatnymi ledwie podmuchami wiatru (na co wysmagany halnym sprzed dwóch tygodni zwróciłem tym razem wyjątkowo baczną uwagę). Dodajmy do tego jasny księżyc (w pół drogi między pełnią a trzecią kwadrą – co przekładając na język potoczny oznacza, że powinien ładnie poświecić), perspektywę licznych chmur wysokich o świcie i (jak to mawiają Jankesi, last but not least) dzień wolny w pracy – nie ma wyjścia, o północy wyjazd z Krakowa i dwie godziny później wymarsz z okolic Ronda Kuźnickiego. Cel? Cel się wymyśli po drodze, a co! Ostatecznie szybka rachuba czasowa wykazała, że szczyty w okolicach Hali Gąsienicowej są zbyt daleko, o rozsądnej godzinie można wejść na Giewont lub Kopę Kondracką, no i padło na Rycerza. 
 
Prognozy okazały się zgodne z prawdą – księżyc świecił tak, że momentami czołówka okazywała się zbędna, poza graniami było absolutnie bezwietrznie (w pewnym momencie, jakieś 30 minut marszu za schroniskiem na Hali Kondratowej zatrzymałem się, wyłączyłem czołówkę i…było tak cicho, że aż nieznośnie dla kogoś przyzwyczajonego do miejskiego zgiełku), natomiast śnieg okazał się tak zbity i zabetonowany, że raki aż do samiutkiego szczytu nie opuściły plecaka. Problematyczna okazała się być tylko kopuła szczytowa, prawie bez śniegu, za to zapewne w nocy oblana cienką warstwą lodu naciekowego, na której nie trzymało się nic. Finał był taki że wchodząc na gołym wibramie kląłem na czym świat stoi z powodu braku raków na nogach, natomiast podczas zejścia reakcja była taka sama… tylko z powodu obecności raków na nogach. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma 🙂 
 
Giewont przed wschodem słońca:
 
 
Widok na Kopę Kondracką:
 
 
Sam wschód słońca… no, odbył się. Jednak brakowało trochę tych anonsowanych w prognozach wysokich chmur (które dają obłędne efekty przy podświetlaniu od dołu przez słońce), chociaż widoki na Podhale, Gorce i Beskid Wyspowy sugerowały, że należy się cieszyć że słońce w ogóle raczyło wyjrzeć zza chmur. 
 
Świt nad Tatrami Bielskimi:
 
 
Słońce wyłania się zza gór:
 
 
I dwa filmy:
 

 
 
Jako że dzień się dopiero zaczął, stwierdziłem że zajrzę na pobliskie Kopę Kondracką i Małołączniak, i przy okazji odświeżę Drogę Hawiarską, którą o ile pamiętam przeszedłem raz, jakieś 20 lat temu. Ludzi, jak to w pozasezonowy i pozaweekendowy dzień (a i nieludzka pora swoje dołożyła) okrągłe zero, natomiast najwyraźniej było jakieś święto kozic – na tej dość niedługiej trasie spotkałem trzy kierdle, i na sam koniec (już opuszczając piętro hal) jedną samotną parkę.
 
 
 
 
 
Nieznajomość szlaku z Małołączniaka na Przysłop odbiła mi się czkawką dwukrotnie – pierwszy raz jeszcze na stokach podszczytowych, gdzie urywały się ślady, a ja solidnie pokluczyłem w poszukiwaniu ujścia Kobylarzowego Żlebu (inna sprawa że pomny efektów zabrnięcia zbyt daleko na północ na tym szczycie wykazywałem się bardzo daleko posuniętą ostrożnością w kluczeniu), drugi po wyjściu z tegoż żlebu, kiedy prowadzony mylnie założonymi śladami osiągnąłem dno Doliny Miętusiej tylko po to, żeby potem znów przebijać się przez las w górę ku właściwemu szlakowi. Tak więc rada na koniec (dość oczywista, ale jak widać na moim przykładzie, nie do końca): przed wyjściem warto sprawdzić przebieg szlaku letniego (i ewentualne różnice między nim, a zimowym, jeśli występują), i oprócz bezrefleksyjnego deptania po cudzych śladach dobrze mieć trasę zanotowaną w głowie. W najlepszym wypadku (czyli takim jak mój powyżej) uniknie się wychłostania przez setki gałęzi podczas przeczesywania regli w poszukiwaniu szlaku, w gorszym uniknie się znacznie poważniejszych kłopotów. 
 
Tak czy siak, droga łatwa, miła i przyjemna, no i oczywiście godna polecenia (oczywiście w odpowiednich warunkach pogodowych – przebijanie się przez mgłę nocą zdecydowanie godne polecenia nie jest). Tym bardziej, że w sezonie zimowym (czyli od 01.12 do 31.03.) jest to też – pssst, tylko cicho – oficjalnie dozwolone.
 
Z tatromaniackim pozdrowieniem,
Łukasz

Tagi: film Giewont Kopa Kondracka Małołączniak relacja wschód słońca zdjęcia


Powiązane artykuły