„Wołanie w górach” – historia wypadków tatrzańskich (cz.4)
Kolejna część cyklu poświęconego historii tatrzańskich wypadków i akcji ratunkowych na podstawie książki „Wołanie w górach” Michała Jagiełły. Dziś przybliżamy okoliczności śmierci wybitnego taternika Mieczysława Świerza na zachodniej ścianie Kościelca.
Mieczysława Świerza w Tatry wprowadził ojciec Leopold, znany turysta wysokogórski, wieloletni sekretarz Towarzystwa Tatrzańskiego. Jego syn był przez kilkanaście lat w czołówce polskich taterników, ma na swoim koncie kilkadziesiąt pierwszych przejść, poprowadzenie wielu odważnych, imponujących rozmachem i wyczuciem skalnego terenu, dróg. Niepodważalny autorytet górski wyrobił sobie nie tylko własną działalnością sportową, ale również publicystyką. Znawca Tatr, publikował na temat taternictwa artykuły w wielu czasopismach, kształtując opinię publiczną i propagując turystykę górską oraz wspinaczkę. Jako historyk literatury żywo interesował się tatrzańskim piśmiennictwem. Jego śmierć była dla wszystkich związanych z taternictwem wstrząsem, czymś niemal niewiarygodnym – zginął bowiem nie początkujący wspinacz, lecz prawdziwy człowiek gór. Dokładna analiza ostatniej wspinaczki Świerza ujawniła jednak fakty, które mogły mieć wpływ na tak tragiczne zakończenie.
Po całorocznej nauczycielskiej pracy Świerz przyjechał wreszcie w Tatry, aby potrenować przed wyjazdem w Alpy. Bez dostatecznej kondycji fizycznej, postanowił jednak przejść drogę na zachodniej ścianie Kościelca; drogę poprowadzoną przez młodych, o kilkanaście lat młodszych od niego taterników. Możliwe, że zaważyła tu ambicja starego mistrza, który nie chciał pogodzić się z upływem lat i znajdować satysfakcję w roli doradzcy i eksperta. Wydaje się, że ten motyw nie był obcy Świerzowi, gdy decydował się właśnie na tę, a nie inną ścianę. Nie wyruszył tym razem z wypróbowanymi towarzyszami górskich wędrówek, lecz zabrał ze sobą początkującego wspinacza. W pewnym momencie, przy przechodzeniu najtrudniejszego na całej drodze miejsca, odpadł z ukruszonym chwytem w ręku, uderzył w skalną półeczkę, zwalił się z niej w przewieszony komin. Lina nie wytrzymała potężnego szarpnięcia – pękła – ciało stoczyło się po piargach. Młody towarzysz przywiązawszy się do haka wołał o pomoc.
Przyjaciel Mieczysława Świerza, Józef Oppenheim zapisał: „Dn. 5.VII.29 r. o godz. 13 min. 10 telefonicznie z Hali Gąsienicowej jakiś turysta zawiadomił biuro TT, że jacyś dwaj turyści w Kościelcu wołają o pomoc. Dla sprawdzenia tej wiadomości poszedł od razu ze schroniska p. T. Bernadzikiewicz (…) i Stefan Borisch na Kościelec. O godz. 16 otrzymałem hiobową wiadomość: Mieczysław Świerz leży pod zach. ścianą Kościelca – nieżywy”.
Natychmiast wyruszyła wyprawa, która wydostała ze ściany partnera Świerza, ciało zaś zniosła do Zakopanego. „Taternik” – pismo, którego był przez pewien czas redaktorem – tak napisał w artykule pośmiertnym:
„Świerz odszedł od nas w czterdzieści lat po śmierci Tytusa Chałubińskiego (1889), twórcy i głównego reprezentanta pierwotnego, włóczęgowskiego typu taternictwa – i w dwadzieścia lat po śmierci Mieczysława Karłowicza (1909), budowniczego ideologii taternictwa odkrywczo-estetycznego. Rok 1929 oznaczał z kolei taternika, który w to taternictwo wprowadził nowoczesny element sportu i woli walki. Pomiędzy etapami tych lat mieszczą się całe dotychczasowe dzieje taternictwa polskiego”.
Komin, którym spadał wielki taternik nazwano Kominem Świerza, a po latach poprowadzono nim trasę wspinaczkową.
Michał Jagiełło, „Wołanie w górach”: