16 wrz 2021

Przestraszone dziecko i „ambitny” rodzic. Opis sytuacji na Orlej Perci

Przestraszone dziecko i „ambitny” rodzic. Opis sytuacji na Orlej Perci

Zamieszczamy jako punkt wyjścia do dyskusji opis sytuacji, która miała miejsce kilka dni temu na Orlej Perci.

 

Poniżej wiadomość nadesłana na redakcyjną skrzynkę przez Michała Siegiedę:

„9 września zaraz za zejściem ze Żlebu Honoratka (jak wszyscy wiedzą bardzo wypadkowego miejsca) natknęliśmy się na ok. 12-letnią dziewczynkę i jej tatę. Na pierwszy rzut oka nie mogłem uwierzyć w to, co widzę i nie bardzo wiedzieliśmy czy i jak reagować. Po kilku minutach obserwacji, kiedy dziecko bardzo się bało i czuło się niepewnie na szlaku przyczepione do łańcucha, bez kasku i żadnej asekuracji oraz w adidasach dotarło do nas, że sytuacja jest bardzo niebezpieczna z uwagi na stopień trudności szlaku oraz tego kto na nim jest.

Postanowiliśmy zapytać opiekuna dziewczynki czy zgodzi się abyśmy przekazali naszą lonżę z uprzężą dla dziewczynki do czasu zejścia ze szlaku, aby po prostu nie wydarzyła się jakaś tragedia – Pan odpowiedział „że dziecko się wspina w Alpach i dziękuje, ale nie skorzysta…”

Staliśmy jak osłupieni i nie wiedzieliśmy co z tym zrobić – gdyż Pan dalej wspinał się z dzieckiem, a najgorszy teren i niebezpieczne miejsca przed nami (drabinka, Kozi Wierch). Zapytałem jakie ma plany, czy idzie na Kozi Wierch czy może jeszcze dalej i że bardzo odradzam, bo to nie jest miejsce dla dzieci.

Na szczęście po moim komentarzu oraz innych turystów Pan zdecydował się zejść pierwszym możliwym sposobem do Doliny 5 Stawów, czyli żółtym szlakiem z Koziej Przełęczy, co widzieliśmy na własne oczy…Nikomu jakimś cudem nic się nie stało.

Długo się zastanawiałem czy do Was napisać, w Tatrach już niejedno się wydarzyło i niejedno było pokazane, jednak pozostaje wielki apel do zarządcy tego szlaku o jakieś minimalne uwarunkowania wiekowe, aby tam legalnie wejść, bo dorośli nie są do końca świadomi zagrożenia, a narażanie dziecka na niebezpieczeństwo jest w Polsce z urzędu karane.

Apel do Wszystkich, aby nie zabierali na Orlą Perć małych dzieci, bo po prostu grozi to tragedią.”

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

AKTUALIZACJA. Dla pełnego oglądu sytuacji (z obu stron) zamieszczamy poniżej komentarz ojca dziewczynki:

„Opis Waszego czytelnika to niestety mieszanina faktów, subiektywnych ocen oraz radosnej twórczości autora.
Tak, szliśmy powoli, przepuszczając co jakiś czas szybciej idących turystów. Że względu na ekspozycję szliśmy dużo wolniej, niż córka by dała radę. Jednak uparłem się, żeby asekurować każdy jej krok. Moja Karolina denerwowała się, że trochę blokuje ruch i ta sytuacja ją zestresowała. Ale to ja jestem odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo, a nie postronni widzowie, którym się tylko wydaje, że tak trafnie oceniają sytuację.
Tak, Karolina wspina się i takie trudności to nie jest dla niej problem. Nie, nie w Alpach. Ten fragment to czysta fantazja autora.
Nie, nie zmieniłem trasy dzięki sugestii autora. Plan był taki, żeby zejść z Koziej Przełęczy i tak też zrobiliśmy.
Nie, nie „cudem nikomu nic się nie stało”, ale dlatego, znam doskonale ten szlak i każdy krok był zaplanowany.
Nie, to nie ambicja taty. To Karolina chciała tam koniecznie iść. Ja nie skakałem z radości biorąc dzień wolny po to, żeby wstać o 2 w nocy i jechać w Tatry, by powspinać się jeszcze przed dotarciem tłumów.
Może w to ciężko uwierzyć, ale inne szlaki są już dla Karoliny za proste. Bo schodziliśmy razem naprawdę setki kilometrów po górach. Kiedyś ja jej pokazywałem góry – dzisiaj ona mnie ciągnie.
Tego wszystkiego autor listu mógł się ode mnie dowiedzieć na szlaku. Gdyby tylko zapytał. Ale nie zrobił tego, wbrew treści listu. Wolał ocenić. Rzeczywiście, zaproponował uprząż dla Karoliny. Tak, odmówiłem – z dwóch powodów. Po pierwsze, łańcuchy były tam tak poprowadzone, że wpinanie lonży mocno utrudniało wędrówkę. A po drugie to było tuż przed samą Kozią Przełęczą, z której i tak schodziliśmy na dół. Trzeba przyznać, że autor na podstawie tej krótkiej wymiany zdań napisał całkiem ładna historię ?
A na zdjęciu moja „przestraszona” Karolina, na opisywanym odcinku Orlej Perci.
I jeszcze na koniec moja prośba: jak widzicie trudną sytuację na szlaku, nie bójcie się podejść i zapytać. Być może ktoś rzeczywiście potrzebuje pomocy. A być może sytuacja okaże się zupełnie inna, niż się Wam wydaje.
Pozdrawiam i do zobaczenia gdzieś na szlaku.”

Tagi: bezpieczeństwo dzieci Orla Perć


Powiązane artykuły