Pijany turysta „bez kontaktu” w Tatrach. Kolega wezwał ratowników TOPR
Czasami w Tatrach dochodzi do sytuacji, które mimo chęci trudno zrozumieć i jakkolwiek wybronić. Jedna z nich miała miejsce w ostatni piątek.
O godzinie 16:24 do centrali TOPR zadzwonił mężczyzna z informacją, że jego kolega przesadził z alkoholem i leży na szlaku pomiędzy Iwaniacką Przełęczą a Ornakiem. Nie ma z nim kontaktu, potrzebna jest więc pomoc. Sytuacja opisana została w najnowszej kronice TOPR, oto jak relacjonują ją ratownicy:
„Wystartował śmigłowiec. Ze względu na silny wiatr ratownicy nie można było wykonać desantu z zawisu śmigłowca. Śmigłowiec poleciał w rejon grani, gdzie przyziemił śmigłowiec. Stamtąd ratownicy pieszo udali się do znajdującego się poniżej „turysty”, gdzie dotarli po godz. 17.40. Mężczyznę udało się obudzić. Asekurując rozpoczęli sprowadzanie. Ponieważ szło to powoli, z Centrali do pomocy w sprowadzeniu wyjechało na Ornak 5-ciu ratowników, którzy przed 19-tą dotarli do kolegów sprowadzających mężczyznę. Przed 19.30 doprowadzili go do schroniska. Tam od jego kolegów dowiedzieli się, że nie ma jeszcze jednego kolegi, który mniej pijany postanowił sam iść dalej na grań Ornaków, nie zważając na prośby kolegów by zawrócił. Próby dodzwonienia do niego nie powiodły się. Po 21-szej przekazał on wiadomość kolegom, że cały i zdrowy dociera do schroniska na Chochołowskiej.”