Naczelnik TOPR: „Nie trzeba iść w klapkach czy w szpilkach, aby ulec wypadkowi”
Wśród wielu internautów panuje stereotyp, że wypadki w górach mają często związek z niewłaściwym obuwiem turystów. Naczelnik TOPR Jan Krzysztof jasno dementuje taką teorię.
Niejednokrotnie pod informacjami o wypadkach w Tatrach spotkać można komentarze zarzucające poszkodowanym brak odpowiedniego obuwia. Są one rzecz jasna pisane zazwyczaj przez osoby mające blade pojęcie w tym temacie. Tym bardziej warto przytoczyć słowa Naczelnika TOPR Jana Krzysztofa, wypowiedziane w niedawnym wywiadzie dla Magazynu Teraz Polska:
„Jestem przeciwny takiemu stawianiu sprawy i źle odbieram szerzenie tego stereotypu. Nie trzeba iść w klapkach czy w szpilkach, aby ulec wypadkowi. Większość ratowanych jest w bardzo dobrych butach. Jak się wyjedzie w klapkach kolejką na Kasprowy Wierch albo idzie się w nich drogą do Morskiego Oka, to proszę mi wierzyć – nie ma to najmniejszego znaczenia. Natomiast, odwracając sytuację, wielu turystów uważa, że skoro ma dobre buty, to może wszystko. Człowiek nie musi być kompletnie nieodpowiedzialny czy po prostu głupi, żeby ulec wypadkowi. Wyśmiewanie skrajnych postaw to nie jest właściwa droga do promowania bezpieczeństwa” – mówi Jan Krzysztof.
Naczelnik został również zapytany o system finansowania akcji ratunkowych na Słowacji, podawanej często przez internautów jako przykład „lepszej” opcji, pozwalającej obciążyć turystów kosztami akcji.
„Faktycznie Słowacy stosują taką praktykę, przy czym system jest dosyć skomplikowany, bowiem stosuje się przelicznik kosztu roboczogodziny ratownika za rok ubiegły. Do tego dochodzą koszty wykorzystania śmigłowca (HZS korzysta w dużej części ze śmigłowca użyczanego przez prywatną firmę). Każdy, komu zostanie udzielona pomoc techniczna, ponosi więc koszty owej pomocy, przy czym od zasady tej istnieją też rozmaite wyjątki. Generalnie wpływy z pobierania opłat za akcje ratownicze – najczęściej finansowane przez ubezpieczyciela, czasami zaś z własnej kieszeni – stanowiły 8 proc. budżetu Górskiej Służby Ratowniczej. Słowacy przekonują, że jest w tym element wychowawczy, natomiast mam co do tego wątpliwości. Wypadki nadal się u nich zdarzają. Przy wprowadzeniu odpłatności celem Słowaków było uzyskiwanie dofinansowania działań na takim samym poziomie, jak wpływy dla TOPR z biletów wstępu do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Lecz polskie rozwiązanie zapewnia nam aż 15 proc. naszego budżetu. Natomiast Słowacy nie mają biletów wstępu. Trudno im to zorganizować. Mają w swoich granicach obszar 4/5 Tatr, a ruch jest bardzo rozproszony. Sprawy nie ułatwia również fakt, że mają na swoim terenie dwa parki narodowe, zarządzane przez dwa różne ministerstwa.” – stwierdził Jan Krzysztof.
Cały wywiad przeczytać można TUTAJ.