Bliskie spotkanie z niedźwiedziem w Tatrach. „To było jak klatka z horroru” (RELACJA)
Publikujemy relację turystki z wczorajszego, mało przyjemnego spotkania z niedźwiedzicą podczas wycieczki na Giewont.
Około 7 rano Aleksandra Matys wraz z córką wyruszyła z Kuźnic niebieskim szlakiem w kierunku Giewontu. Po godzinie wędrówki kobiety zatrzymały się między Kalatówkami a Halą Kondratową i usiadły na większym kamieniu w lesie. Wtedy wydarzyło się coś, co zapamiętają do końca życia.
„Jadłyśmy kanapki, kiedy nagle wstałam i zobaczyłam za plecami córki niedźwiedzia. Nie słyszałyśmy jego kroków, ponieważ rozmawiałam z mężem przez telefon, obie byłyśmy właściwie zaaferowane tą rozmową. Niedźwiedzica stała na dwóch łapach ewidentnie w złym nastroju. Była w odległości 3 metrów, uderzyła łapą w wielką gałąź, która z hukiem się złamała i spadła na ziemię, a następnie zawyła bardzo głośno, pokazując wszystkie zęby. Na jej widok zaczęłyśmy uciekać co sił w nogach, pozostawiając na miejscu kanapki, przekąski , wodę i inne rzeczy.” – relacjonuje Pani Aleksandra.
„Nasza reakcja nie była właściwa, ale stres odebrał nam rozum…i chyba też odwagę. Nie byłybyśmy w stanie odejść w takim momencie spokojnie widząc złość tak wielkiego zwierzęcia. Niedźwiedzica zajęła się rzeczami, które zostawiliśmy, co uchroniło nas chyba przed nią. Całe szczęście schronisko było w odległości 15 minut drogi. Tam dopiero się zatrzymałyśmy i dochodziłyśmy do siebie. Pracownicy schroniska powiedzieli nam, że niedźwiedzica ma małe sugerując, że to może być przyczyną jej zachowania. Zastosowałyśmy się do wszystkich zasad, ani przez chwilę nie weszłyśmy bardziej w las. Mimo to podeszła do nas strasznie blisko i zademonstrowała swoją siłę i niezadowolenie z naszej obecności. Napisałam to, aby przestrzec innych turystów, ponieważ dzisiejszy dzień był dla mnie niczym klatka z jakiegoś horroru. Chyba nigdy jeszcze tak się nie bałam, zwłaszcza o dziecko.” – dodaje turystka.
Zobacz także: Co robić w przypadku ataku niedźwiedzia? Jak go uniknąć?