„Wołanie w górach” – historia wypadków tatrzańskich (cz.1)
Rozpoczynamy wyjątkowy cykl przypominający historię tatrzańskich wypadków i akcji ratunkowych na podstawie książki „Wołanie w górach” Michała Jagiełły. Dziś historia księdza Stolarczyka, który utknął na Giewoncie.
Józef Stolarczyk był pierwszym proboszczem Zakopanego, a przy tym doskonałym taternikiem, jednym z najlepszych w swoich czasach. Jako pierwszy zdobył Baranie Rogi, był także m.in. na Gerlachu i Lodowym Szczycie. I jemu zdarzył się jednak wypadek, którego o mały włos nie przypłacił życiem. W 1852 r. ksiądz udał się na Długi Giewont. Michał Jagiełło przywołuje następujący opis tej sytuacji, autorstwa Walerego Eliasza Radzikowskiego:
„Siedząc jak na siodle po grzbiecie turni (ksiądz) posuwał się granią od wschodu naprzód, napotykając szczeliny. Przebywszy taką jedną, którą ze wsi widać w kształcie małej szczerbinki znalazł się w miejscu skąd naprzód ani w tył ruszyć dalej nie mógł wisząc nad przepaścią z dwóch stron. Z potarganą odzieżą, pokrwawiony na ciele, zawisł ksiądz Stolarczyk (…) z małą nadzieją ocalenia życia. Nie pozostało mu już nic innego jak krzyczeć co sił starczy. (…) Juhasi posłyszeli głos, pobiegli na ratunek i z pomocą liny wydobyli z matni swego proboszcza”.
Jak pisze Michał Jagiełło: „Niestety nie znamy szczegółów tego wydobywania z matni, a byłyby bezsprzecznie bardzo interesujące, zważywszy, że – używając dzisiejszego języka – akcję ratunkową w terenie skalnym przeprowadzali nie przeszkoleni ratownicy, jako podstawowego sprzętu ratowniczego używając zwykłego powroza!”
Ocalały ksiądz Stolarczyk zaangażował się w pomoc poszkodowanym w górach, a nawet organizował wyprawy poszukiwawcze po zbłąkanych turystów.
Michał Jagiełło, „Wołanie w górach”: