Turyści znad Morskiego Oka: „Powinni nas lepiej poinformować”
Jak tłumaczą się turyści, którzy utknęli wczoraj wieczorem na asfaltowej drodze do Morskiego Oka?
Przypomnijmy: w piątek wieczorem kilkadziesiąt osób zaskoczonych miało problem z samodzielnym powrotem z wycieczki nad Morskie Oko. Zaskoczyły ich zapadające szybko ciemności i brak transportu konnego z Polany Włosienica na parking w Palenicy Białczańskiej (fasiągi kursują tylko do zmierzchu). „Zaradni turyści” poprosili o pomoc służby ratunkowe. Ostatecznie samochodami straży i policji zwiezione zostały osoby starsze i dzieci. Reszcie oświetlono drogę, by mogła samodzielnie wrócić piechotą (CZYTAJ WIĘCEJ).
Przypominamy, że nad Morskie Oko prowadzi szeroka, asfaltowa droga, nie zawierająca żadnych trudności „technicznych”. Jak się okazuje, drugi rok z rzędu w okresie między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem szlak ten pokonuje przyjezdnych. W Boże Narodzenie 2015 roku w tym samym miejscu „utknęło” ponad 100 osób.
Wydawać by się mogło, że po takiej „akcji” turyści będą chcieli ze wstydu zapaść się pod ziemię. Nic z tych rzeczy. Wielu z nich miało pretensje, że nie zostali dostatecznie dobrze poinformowani przy wejściu na szlak o dokładnej godzinie odjazdu ostatnich fasiągów konnych i godzinie, o której trzeba zacząć ewentualne schodzenie. Niektórzy przyznawali, że są w górach pierwszy raz i nie wiedzieli jak przygotować się do wycieczki.
Poniżej zamieszczamy materiał zrealizowany na miejscu przez stację Polsat News:
Jak tak dalej pójdzie, przy wejściach na szlak niebawem rzeczywiście postawić trzeba będzie takie tablice: