08 paź 2015

„Nie widzę przeszkód”. Niewidomy Jerzy Płonka na szczycie Gerlacha! (ZDJĘCIA)

„Nie widzę przeszkód”. Niewidomy Jerzy Płonka na szczycie Gerlacha! (ZDJĘCIA)

6 października Jerzy Płonka dokonał rzeczy niebywałej. Mimo swej niepełnosprawności – widzi jedynie 5% tego co zdrowy człowiek – zdobył Gerlach, najwyższy szczyt Tatr (2655 m n.p.m.).

 

Wyprawa była jednym z etapów realizowanego przez Jurka projektu pt. „Euro-Summits Adventure”, mającego na celu zdobycie najwyższych szczytów wszystkich krajów Europy. Sam jej bohater jest prezesem stowarzyszenia o wymownej nazwie „Nie widzę przeszkód”. W poniedziałek wieczorem wraz z kolegą – Jackiem Grzędzielskim (przedsiębiorcą, wspinaczek, maratończykiem górskim) przyjechał do Zakopanego, by we wtorek z samego rana wyruszyć na Słowację. Przewodnikiem Jerzego miał być Mieczysław Ziach, zastępca naczelnika TOPR, międzynarodowy przewodnik wysokogórski i narciarski UIAGM/IVBV z Biura Przewodników Wysokogórskich Salewa, który na Gerlachu był kilkaset razy.

Jest piękna, słoneczna pogoda. Przygodę czas zacząć. Zamieszczamy wywiad przeprowadzony z Jerzym przez Łukasza Majerczyka, opublikowany w serwisie 601100300.pl.

Łukasz Majerczyk: Jurek, nie bałeś się?

Jerzy Płonka: Nie, chyba po raz pierwszy w życiu byłem w pełni wyluzowany wspinając się na górę?

Pytam, bo Mietka nie znałeś, a to on miał Cię prowadzić w terenie, gdzie wspinaczki nie brakuje.

Wiesz, to jest niesamowite, jakaś magia, trudno mi określić, ale wszystko zagrało idealnie. Mietek, wiedział jak mnie prowadzić, w jaki sposób asekurować, co kiedy podpowiedzieć, przed czym ostrzec, słowem dbał abym czuł się komfortowo pnąc się na Gerlacha. I Jacek, którego znałem wcześniej. Dbał o moje bezpieczeństwo podczas Biegu Śnieżnej Pantery abym nie pobłądził w śniegach pod Babią Górą.

Jak możesz opisać trasę?

Podchodziliśmy Doliną Wielicką ku Domowi Śląskiemu (1670 m. n.p.m.) i stąd już na Gerlach. Na początku tradycyjnie, wędrówka po kamieniach, piargach aż dotknąłem dłonią skały. I zaczęła się wspinaczka. Oczywiście, jak to w moim przypadku nie mogło obyć się bez przygód. Zanim wszedłem w ścianę jak należało, próbowałem wejść w nią głową. Trochę zawirowało w głowie a chłopaki skomentowali moje bliskie spotkanie z granitem stwierdzeniem, że w tym roku są wyjątkowo twarde gdyż mało padało (śmiech). Od razu zalożyłem kask.

Chyba po raz pierwszy naprawdę się wspinałeś?

Tak! Byłem tak blisko pachnących mchem, porostami skał jak nigdy wcześniej. Palcami dłoni wyczuwałem każdą szczelinę, opierałem nogi na wskazanych przez chłopaków stopniach. I szedłem a raczej pełzłem w górę.

Były trudne momenty?

Były. Trawersowanie ściany było stresujące dla wszystkich. Tam gdzie występowała mocna ekspozycja. Ja, który prawie nic nie widzi i oni, którzy o tym wiedzą a nie chcą powiedzieć, że mam za sobą przepaść. Oni mówią, że mam przed sobą półkę szeroką na pół metra, a co ja robię? Stawiam stopę o 2 cm od przepaści. Można się spocić z emocji.

Po prostu dbali o Twój komfort.

To prawda, jakby w paru przypadkach powiedzieli mi, że obok mnie zieje 200 metrowa przepaść to pewnie bym przywarł do kamieni i się nie ruszył (śmiech). A tak to nie widząc przeszkód o 12:30 stanęliśmy na najwyższym szczycie Tatr.

I co, była radość, duma, spełnienie?

Wszystko. Nie potrafię tego opisać. Czułem się jak w filmie. Wiesz, ktoś po Ciebie przyjeżdża, zabiera w nieznane do świata zupełnie nierealnego. I Ty czujesz, że pasujesz tu jak ulał, że sie doskonale w tym surowej scenerii odnajdujesz. Towarzystwo na medal, pogoda pierwsza klasa. Tylko to zejście w dół…

Nie tak sobie wyobrażałeś?

Że porwę spodnie tak, ale że się tak poobijam już nie. Mietek z Jackiem mówili, że człowiek pełnosprawny dawno by sobie coś złamał, gdyby schodził jak ja. Sam Mietek przyznał, że po raz pierwszy prowadził niewidomego i na pewno gdyby szedł jeszcze raz obrałby inny sposób schodzenia.  Towarzysze sprowadzali mnie tyłem do ściany lub wręcz „na pupie”. Powodowało to wydłużenie zejścia. Lepiej jednak osobę niewidomą opuszczać.

Kiedy rozmawiałem z Jackiem i Mietkiem, obaj zgodnie stwierdzili, że ta wycieczka wiele ich nauczyła. Poznali inny wymiar wspinaczki górskiej i metody chodzenia z osobą niewidomą. A czym dla Ciebie było zdobycie Gerlacha?

Nauczyłem się innego chodzenia po górach, takiego stricte wspinaczkowego. Przekonałem się ile mogę zyskać jako turysta i jako człowiek wędrując z osobami doświadczonymi, od których bije pewność i spokój. Po raz kolejny przekonałem się o znaczeniu doboru osób w wyprawie. I już bardziej przyrodniczo – naliczyłem chyba z 5 różnych odmian mchów na granitowych skałach. Dla mnie to nowość bo spodziewałem się, że skała będzie pozbawiona roślinności.

O której zeszliście na dół?

W Dolinie Batyżowieckiej byliśmy o 17:30, a w Zakopane ściągnęliśmy na wieczór. Było trochę świetowania (śmiech).

Jurek, jeszcze raz wielkie gratulacje dla Ciebie. Gratulacje też dla Jacka Grzędzielskiego i Mieczysława Ziacha.

 

fot. Jacek Grzędzielski

Przy pomocy: Biuro Przewodników Wysokogórskich Salewa

Tagi: Euro-Summits Adventure Gerlach Jerzy Płonka Tatry Słowackie wspinaczka


Powiązane artykuły